Uważność na co dzień

Trochę uważności na co dzień
Dla znacznej części z nas mija już ponad miesiąc izolacji. Jest to czas, w którym po pierwszych silnych emocjach powoli budujemy swoją rzeczywistość na nowo, jest to też czas, w którym pytanie „ile to jeszcze potrwa?” i „co będzie dalej?” wisi nad nami niczym Miecz Damoklesa. To co może przyjść z pomocą i ułatwić proces adaptacji w takich chwilach to zasady wywodzące się z mindfulness’u.
Główne założenia treningu uważności zakładają bycie „tu i teraz” tak aby choć na chwilę wyłączyć tryb autopilota, otwierając się na to co dzieje się w nas i na to co nas otacza. Szczególnie w obecnej sytuacji jesteśmy pochłonięci myślami jak nasze życie, będzie wyglądało po pandemii, jak ułoży się sytuacja zawodowa, finansowa, jak poradzą sobie dzieci. Wybiegnie w przyszłość czy też zamęczanie się tym co minęło odsuwa nas od doświadczania i potrzeb w teraźniejszości. To co ważne to spróbować nauczyć się zaakceptować stan w jakim się aktualnie znajdujemy oraz przyswoić myśli i uczucia bez ich oceniania – po prostu je przyjąć.
Oczywiście jesteśmy teraz narażeni na więcej złości czy lęku, nie ma sensu zaprzeczać pojawiającym się emocjom. Jednak z drugiej strony to, że się im poddamy nie zmieni naszej realnej sytuacji a jedynie wprawimy się w gorszy nastrój albo zranimy bliskich.
Te zasady warto wypróbować szczególnie teraz pozostając w domu z dziećmi. Od kiedy życie większości z nas nieco zwolniło, warto poświęcić im więcej czynnej uwagi, otworzyć się na ich potrzeby, być z nimi całym sobą, chociaż przez chwilę, co buduje więź. Nie znaczy to, że dzieci nagle przestaną nas irytować, jak jesteśmy zmęczeni, ani że znajdziemy w sobie niewyczerpalne pokłady cierpliwości. Znaczy to tyle, że w chwilach słabości, nie damy się porwać impulsowi, ale ze świadomością i akceptacją własnych emocji będziemy potrafili się zatrzymać i być blisko tego co naprawdę ważne…

„Gdybym mogła od nowa wychować dziecko…

Malowałabym palcem częściej, niż nim wskazywała.
Mniej bym poprawiała, więcej przytulała.
Zamiast patrzeć na czas, dawałabym sobie czas, by patrzeć.
Mniej bym dbała o to, by wszystko wiedzieć; wiedziałabym raczej, jak lepiej dbać. Częściej bym się z nim wspinała na drzewa i puszczała latawce.
Przestałabym bawić się w powagę, a poważniej bym się bawiła.
Przebiegałabym z nim więcej łąk i częściej przyglądałabym się gwiazdom.
Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała.
Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała.
Najpierw budowałabym poczucie własnej wartości, potem dom.
Uczyłabym go mniej o miłości do siły, a więcej o sile miłości.”
Diane Loomans

To nie łatwy czas dla nas wszystkich, jednak jeśli możemy przekuć go w coś wartościowego – spróbujmy.

Katarzyna Fibak – psycholog, psychoterapeuta PPP4

Ostania aktualizacja: 16 kwietnia 2020 11:54